Tyle chciałabym Ci powiedzieć
O tyle mocniej przytulić
Żyje w tym co znam
Znam tęsknotę do krwi, do krwi
Znam opatrzność i wpatrzenie
Znam grzechy główne i poboczne
I odpowiadające im drogi
Czuwam wiecznie
I wiecznie się nie doczekuję
Gdy u celu jestem
Nie staczam się jak kamień
Spadam w studni bez dna
Pryskam jak bańka mydlana
Nie potrafię wyjść z wszego szemrania
Toruję sobie sama wyjście
Szukając usprawiedliwień
Wciąż myśląc jestem winien
Nawet jeśli zginę
Piekło jest teraz jak żywe
Jestem gryfem
Kupisz mi taryfę?