poniedziałek, 12 marca 2018

***

nadal nie wiem
czyj to śmiech
śmierć?
co robisz w moim domu?

***

jestem hejnał
klasyfikuję się do tych dźwięków
których nie znasz
według sąsiadów zeznań

Znajdź mnie jeśli to Twój światopogląd

Byłam piętnastoletnią
Nastolatką
Przekonaną o tym
Ze życie jest tylko po to by kochać 
I być kochanym 
Jak dobrze, że stałam się dorosła

Miłość to nie pocałunki 
To nie spacery 
Nie uśmiechy, komplementy
Nie spotkania, nie te po to by popatrzeć 
Miłość to nie przytulenia,
Nie te tylko po to by objąć rękami 
Miłość to nie gwiazdy na niebie
Burzliwe decyzje, uparte kłótnie

Stałość 
Miłość to nie stałość 
To dynamiczność 
Ciągła ciekawość 
Ciągła wdzięczność 
Pomoc 
Szacunek
Prawda
Pragnienie mądrości 

Miłość to skupienie 
Ale nie na sobie wzajemnie,
Na wspólnej pracy
Powiązanej w budowaniu społeczeństwa, rzeczy ważniejszych niż my sami

Miłość nie jest silna, kiedy budują
Ją dwie istotki
I tylko na własnych barkach, 
bo z problemami jest jak ze szczepionkami, 
trzeba wymyślać wciąż nowe substancje zapobiegające mutującym się zarazkom, 
a skąd brać nowe, odporne substancje, jeśli nasze pomysły są ograniczone tylko do 

dwóch jednostek? 

Nie jesteśmy studnią bez dna, prędzej czy później wyczerpiemy swoje zasoby prowadząc wymienny handel między sobą wzajemnie.

Miłość to zapewnianie rozwoju innym
Miłość to dawanie wszystkiego co przydaje się światu by uśmierzać ból 

Miłość to nie uczucie 
To nie motylki 
Nie radość 
To nie ta pustka 

Miłość to powiązania z tym co jest w centrum 
W centrum jest wszystko
Cały świat 

Miłość to nie strach
Próżnia 
Niepewność
Pragnienie
Zachwyt
Materialne piękno
Podświadomość 

Miłość to nie wyrzuty
Zniesmaczenie 
To nie ciągła zgoda i niezgoda
Przeplatające się

Miłość to nie romans
Nie dramat
Nie tragedia
Nie komedia
Nie nowela
Nie sielskość 
I nie romantyczność 
I nie nuda
Sama 

Miłość to sięganie po możliwości
Budowanie tych możliwości 
Których mamy pewność ze chcemy się trzymać 
Rozwijać 

Miłość to dobry kierunek 
Własny drogowskaz, lub ten pokazywany przez osobę, która zna się na miłości, umie kochać

Miłość to nie pory roku
Nie pogoda
Nie aura
Nie nastrój
Nie humor

Miłość to nie emocja 
Monotoniczna

Miłość to nie dylemat
Miłość to nie opcja
Miłość to wybór 


Prosty wybór 

Przestroga na czysty start

W piekle dręczyć cię 
Będzie zajęcie 
Które największym grzechem 
I lękiem wrosło w życie

Im bardziej różnorodne 
Tym rodzaje kar kunsztowniejsze
Nieludzkie, bo niedzisiejsze 
Najokrutniejsze dla ciebie 

Hej ty! Słuchaj uważnie 
Zniszczenie przychodzi z nienacka
W doczesności załatw sprawy
By po wieczność nie prześladowały  




Nowa epoka

Gdybyśmy mieli wybór 
Cofnąć się do minionych czasów
Ale zostaje nam tylko przyszłość
I o nią musimy dbać przecież
Żeby nie stać w miejscu 
Wiążącym naszą wolność

Odpowiedz sobie na pytanie 
Kim jesteś?
I jeśli nie wiesz 
Daj sobie szanse, daj czas, daj spokój 
Tylko tyle 

Daj sobie rozum i rozwój 

Dosłownie moje piekło

Boli mnie całe ciało
Cała siebie bolę
I bólem jestem 
I ból tworzę

Po kolei jeśli mam wymieniać 
Jeśli to ulgą jakoś mi wynagrodzi
Wolałabym się nigdy nie urodzić 

Oczy 
Oczy bolą łzawią nieregularnie 
I mimo woli 

Uszy jakby rozgrzane ciepłym termosem od wewnątrz świdruje je nieprzyjemność

Kark gdy obracasz głowę w jedną stronę tępym bólem się zowie 

Plecy całe barki i łopatki aż po lędźwie 

Żebra gdy wdychasz i wypuszczasz powietrze 
Jakby igły tam wsadzano mi zamiast nie wiem 

Bolą mnie płuca jakby ktoś przytrzasnął je warstwą betonu 
Naciskał i miażdżył wnętrzności 
Ku swojej przyjemności 

Pośladki tez mnie bolą i uda i lewa łydka 
Prąd po nich przeszedł do stóp po paliczki i drga 

Żołądek 
Mój kochany 
Przez żołądek do serca 
Jakie to prawdziwe stwierdzenie gdy 
Wysiada serce przez hiperglikemiczną zapaść

Dłonie 
One to te z jednych najbardziej przejętych 
Czemu nie roztrzaskać ich do końca 
Przybrałyby bardziej ludzką postać 



Przepraszam

Widziałeś więcej niż inni
Ale nawet ja nie potrafiłam w stu procentach zniszczyć Twoje potwory 
Gdyby ktoś napisał o nas kiedyś historię
Nikt nie uwierzyłby ile żaru było w tych niepozornych ludziach 
Bo byliśmy niezwykli 
Tak nadzwyczajni, ze nikt oprócz nas tego sobie nie potrafi wyobrazić 
Byliśmy pełni 
My 
Dopełnieni 
Ale
zawsze coś 
Zawsze coś 

Mały strach 

***

Nie jestem
Nie jestem 
Jej
Człowiekiem nie

A czuję i mówię i cechy mam
Wszystkie ludzkie 
Czkawkę nawet mam 
Mam skurcze
Serce czterodzelne i kontrolę
Potrzeb 

A nie jestem 
Nie jestem
Człowiekiem ludzkim 
Człowiek sam sobie taka nazwę wymyślił 
Nie ich 
Nie ich jestem 
Człowiekiem 
Jestem 
Stworzeniem 
Cdobrowiekiem
Chujnią
Mocą i popiołem 
Pryszczem smakiem i potworem 

Nieograniczonym słowem 

Teraz Po tym

 W szeregu stoję bo czekam 
tak jak wszystkich 
mnie z niego wyciągną 
wstawią w kolejną kolejkę
jak to jest parę razy w życiu
 a po co te zmiany 
i czy każdy w ostatniej  
będzie w tej samej 
a jeśli nie 

to ja będę w jakiej 

Gdy się skupię

Bolą mnie opuszki moich palców
Oczy zamykają się w ramy obrazów
Ze skazą miasta
Czas lasów wnętrz ciał
 Mnóstwo brudu rozmazuje go tylko
Jak sięgam wgłąb 
Gdy się skupię bo próbuje zrozumieć

Nie ma miejsca na ziemi

Mojego co byłoby opieką

Czy sam sobie mogę pozwolić

Mogę czy nie 
Moje ciało płonie
Mózg tonie 
Tak jakby 
Nie mogę być człowiekiem 

Muszę to mieć 
Bo tylko to ma sens 
Za wolno
Za długo 
Jestem w miejscu w którym nie powinnam być 
W ludziach których nie powinnam znać 
W sztuce, którą gram 
Czas który trwa
Jest jak Kordian 
Marnowany

Świadomość

Nikt o ciebie nie zadba
Ty sam musisz być ostoja sumienia
Wariactwo 
Trzymam je w klatce 
Rzuca się 
Musisz być silna 
Kto? Ja? Klatka? 
Czy to co w niej trzymam
Co mnie przy życiu trzyma
Ironia przekleństwa 
Dłużej nie wytrzymam 
W niewiedzy 
O sobie, o klatce
O swoim mordercy 


Osobowość

Gdy ktoś mną gardzi pytam
Co mogę dla Ciebie zrobić?
Kiedy ktoś milczy 
Milczę też 
Kiedy ktoś się śmieje 
Myślę czy to szczery śmiech 
Czy uśmiech jest z bólu 
Ból gniew i strach pokazywane 
Są lepsze o wszechświat od uśmiechu jakim karmi ktoś powierzchowne serca 
Od milczenia 
Oblicza lalki
I dopóki widziałam u ludzi 
Dopóki chciałam to pokazać 
Siebie 
A nikt mnie nie zna 
I ja sama siebie nie poznaje 
Ale nie chce zmieniać tego 
Ze do każdego mam dystans 
Bo tylko tak odgrodzę siebie od 
Zła i dobra 
Potrzeby ludzkie i potrzeby duchowe 
Przeszłość pogrzebuję 
Można żyć bez miłości, bez tęsknoty, bez przyjaciół, bez seksu, bez siebie 
Bez sensu 
Kto mnie znał? 
Może jeden 
Który zmarł
I pogrzebuję go bez zbędnych celebracji 
A wraz z nim swoją miłość, jej piękno, nasze nagie i ubrane ciała, nasze miejsca, pocałunki w środku lasu, wyprawy na chmurach w gwiazdy, duchy i modlitwy, całodobowe rozmowy, malowanie największego dzieła świata, rodzynkową herbatę, filmy których nigdy nie dokończyliśmy, bo zasypiałam na Twoich kolanach, serduszkowe mydło, mycie zakrwawionych twarzy w rzece, darcie ryja przez balkony i rozmowy w środku zimy przez okno mojego pokoju. Kocham Cię i zawsze będę, tak jak obiecałam. Mimo to moja miłość jest już pogrzebana. Gdybys wrócił i błagał, nie zgodziłabym się nigdy. 

Stara miłość nie rdzewieje ale nie można być głupcem.

Flustracja, też to czujesz?

Nie przeleję tej samej miłości 
Na innego człowieka 
Gdybym przestała robić to czego nie chcę
Nic nie zostałoby mi do roboty 
Nigdy ci się nie uda 
Bo nigdy tez nie chciałaś na prawdę 
To tamto siamto 
Jakbym się stosowała to wyglądałoby inaczej 
A ja ciagle robię coś czego nie chcę 
Na spacer chciałabym pójść 
Ale sama nie i z kimś kogo nie lubię tez nie 
A nikogo nie lubię 
Denerwują mnie schematyczni ludzie 
Jak u mnie kurwa już nie jest okej
To siup na pięcie się obróć 
Obraź się najlepiej 
Bo jak ja się nie uśmiecham bo już nie mogę czasem 
Wytrzymać z tą iluzją siebie przed światem 
To znaczy ze zła jestem 
I nie pokocham nikogo kogo mylą moje uśmiechy i piękna mowa 
Kto twierdzi ze mu zależy 
A w momencie gdy odchodzę nie biegnie za mną krzycząc, ze wie ze to przejściowe 
Kto nie pyta ‚co mogę dla Ciebie zrobić?’ Kiedy warczę i gardzę 
Bo mam czym gardzić w ludziach 

Którzy są fałszywi 

Pomaga Ci nic może

Jestem więźniem własnego sumienia
Aktualna emocja ma prawo rządzenia 
W hierarchii bez znaczenia
Wygrywa rzut losu, chęci urojenia

Osobista tragedia 
W wymiarze odosobnienia
A inni kiwają głowami z politowaniem 
Za życia 
„Najbliżsi”nad grobem moim 

Tez będą twarze zasłaniać potakiwaniem 

Teatrum mundi

Kierunek mądrość 
W świecie sprzecznych filozofii 
Promowanych bez skupienia

Aplauz 
Klaszczącego tłumu słuchaczy
Widzów i aktorów za razem 

Sam osądzać raczysz
Próbując wydostać się 

Z filozofskich chaszczy 

Tępe koło

Tyle chciałabym Ci powiedzieć
O tyle mocniej przytulić 
Żyje w tym co znam 
Znam tęsknotę do krwi, do krwi 
Znam opatrzność i wpatrzenie
Znam grzechy główne i poboczne 
I odpowiadające im drogi 
Czuwam wiecznie 
I wiecznie się nie doczekuję
Gdy u celu jestem 
Nie staczam się jak kamień 
Spadam w studni bez dna 
Pryskam jak bańka mydlana 
Nie potrafię wyjść z wszego szemrania 
Toruję sobie sama wyjście 
Szukając usprawiedliwień 
Wciąż myśląc jestem winien 
Nawet jeśli zginę
Piekło jest teraz jak żywe 
Jestem gryfem 
Kupisz mi taryfę?


Ilość i jakość

Kiedy miałam mniej 
Miałam więcej 
Czułam się 
W ogóle 

Pragnąc więcej 
Traciłam więcej 
Teraz nie czuję
W ogóle 

Patrzę na was 
Wokół pełno twarzy 
Historii które trwają 
Spokojni w jednym 
Nie musicie się oszukiwać 

Postawiłam cała kartę na siebie 
Nie chce tej karty dzierżyć więcej 
Czekam aż ktoś ją przejmie 
Albo smierć ją wygrzebie 

Wmuszają we mnie 
Nie bądź niemądra 
Nie bądź samolubna 
Nie bądź taka 
Zrób to 
Zrób coś 
Zmień coś 
Doceń mnie 
Doceń świat 
Przecież jesteś taka mądra 
Przecież wszystko było okej 
Przecież to nie koniec 

A ja tak na prawdę 
Nie chcę 
Oszukiwać 
Więcej 
Niech kto inny się przyda 
Na tym świecie 

Ja umarłam 
Tylko kiedy to się stało 
Teraz jestem w piekle 
Przeżywając wciąż to samo 



Lepszy

Chcę słuchać kogoś kto mnie kocha
Poważnie 
I traktuje moje słowa 
Odważnie 

Kogoś kto nie boi się 
Nie narzeka 
Ładnie ubiera w słowa szczęście 
Kogoś kto 
Nie szuka 
Bo znalazł 
Gorszą wersję siebie 

Wartą naprawy 

Zegar

Kartotekę splamiłem sam
Ukłuła trzustka 
Maltretowana 
Minimalizmem CYK brakiem granicy

Ukłuła dusza 
Odpowiedzialna 
Sumienność 
PSTRYK

Gniew 

CYK

Szept... który krzyk wybiorę na ten dzień noc dzień noc 

Tik tok tik tok 

A na lekcjach polskiego słyszę wciąż:
Czas się zatrzymał
Tyle lat 
Niewoli 
I słucham słów o sobie 
Przerywnikiem jest tik tok wewnątrz mnie 



***

Reformacja rewelacja 
Szukająca szubienicy
Odpuszczenia odpowiedzi
Unikając ulicznic 

Rozumienie rozpatrzenia
Cenna cecha 
Jeśli jeszcze
To tłumaczysz 


Gratuluję gównoprawdy 

nightmares & dreams

Kiedy 
Czuję się najlepiej 
Gdy nic nie jem 

I wyglądam jak smierć 
Człapiąca 
Tyka mi serce jak zegar 

Zegarem jestem 
Tam co bić nie ma 
I o co nie ma 

Dlaczego wy jecie 
Wszyscy 
Wszystko 
Codziennie 
Nie potrzebujecie 
Jedzcie beze mnie 

Chciałabym jeszcze 
Z ostatnim tchnieniem 
Wydusić z siebie 
Że jestem i będę 
Jeśli będziecie tego chcieć 




Anoreksdaf

Nic do mnie nie dociera
Znieczulenie niszczyciela

Powiem sobie dość
Nie umieram

Lub umieram
Bez obciążenia

Chcę wejść do piekła
Wyjść z piekła
Czego chcę

Czego chcesz
Chcę wejść do piekła
Chcę wyjść z piekła

Chcę wyjść z piekła
Chcę wejść do piekła

Czego chcesz?
Chciesz wyjść z piekła
wejść do piekła
CZEGO CHCE
CHCE WYJSC Z PIEKLA
WEJSC DO PIEKLA
WYJSC Z PIEKLA
WEJSC DO PIEKLA
 WYTHSC Z PEIKLA
WEJSBC DO OIEKLA
KSWYS JDO PIEA
CHE
CHCE
WUSCSM
SDDM