Jak słońce zachodzi
O wieczornej godzinie
I miłość się rodzi
W szczęśliwej rodzinie
Jak szept
Co cichą drogą
Do uszu płynie
Tak Ty, idealnie
Mów dokładnie
Kiedy oczekiwanie minie
Jak żołnierz idzie
Ograniczając kroki
Jak wieża stoi
Na niej maszt wysoki
Jak pod niebo, drzewo
Nieustannie się pnie
Tak Ty w tym czasie
Zmieść się w obrazie
Stanowczo.
Jak sarna płochliwa
W lesie zanika
Jak ptak szybko
Przed ludźmi umyka
Tak słuchaj mnie
Przejrzyście
Czuj każde słowo
Soczyście
Jak zwierz na tropie
I lew w obronie
Jak pilot w szybowcu
Jak ogień na słońcu
Tak obserwuj mnie bacznie
Przyglądaj się znacznie
Pilnuj uważnie
Strzeż mnie wyraźnie
Miłością
Ja jestem jeszcze
W tym cichym momencie
Ignorancja jest wszędzie
Więc pokaż mi szczęście
Spójrz na mnie
Raz jeszcze
Upadnę
Później popatrzysz na siebie