Sprawiłeś ze coś we mnie umarło
I dostrzegam to dopiero teraz
Że prawie cały artyzm duszy
Stał się oschłym wyrafinowanym nieczułym spojrzeniem na świat
i przeżywaniem płytkim, wesołym, nieemocjonalnym
Można powiedzieć dorosłość
i dojrzałość, stawianie na szali wartości ważnych i ważniejszych, spychanie do boku gorszych chwil aby odwrócić uwagę
I myślałam ze to jest świetne remedium na wszystkie problemy
I zadziałało, ale nie za darmo
Zabrało mi większość zmysłów odczuwania świata
Kontemplacji i pomysłowości
Płynnego poczucia życia i jego wartości
Świat dorosłych
Jest straszny
Nie ma tu miejsca na wrażliwość
To żadna wartość
A ja chcę kochać mimo wszystko
Chcę robić to co mówi mi serce
Tak bardzo chcę uciec gdzieś do lasu z kimś kto podotyka ze mną drzewa i posłucha szelestu harmonijnej społeczności natury
Posłucha bicia mojego serca i chociaż na moment nie będzie myślał o ludziach i o uczuciach i o planach
Kogoś kto zatrzyma się w połowie drogi tylko dlatego żeby złapać większy oddech letniego wieczornego powietrza
Kogoś z kim mogłabym wspólnie ronić łzy ulgi i wdzięczności
Przeżywać każdym receptorem życie