Zimne ręce mnie witają
Energią bezsilności
Miłym uśmiechem
Niecierpliwie krzyczą : "JĄ! JĄ!", a echo
"Ą Ą ĄĄĄ!"
Zimnym oddechem otulają
A dusze przy nich kamienieją
Myśli skraplają się krwią
I płyną do nich
Lęk ofiarowują wzamian
Częstują paniką i strachem
Zabijają
Żyła sobie kiedyś Pani
O szczupłej krtani
Eleganckim krokiem
Wchodziła przez drzwi bokiem
Miała długie palce
Czasem pomagały jej w walce
Z upartymi osobami
Niezgadzającymi się z jej zasadami
Bardzo stanowczą była osobą
Dla niektórych sympatyczną i zrównoważoną
Boso przechodziła przez każde progi
Wąskie miała usta i zakryte nogi
Nic nie mówiła, czasem tylko uśmiechała
Nigdy się nie śmiała, nigdy nie szalała
Lubiła cierpliwych, co na nią czekają w spokoju
Bez zbędnych nerwów, obaw i popłochu
Czy sprawiedliwa była trudno stwierdzić
Mogła ludziom dać nadzieję lub zniechęcić
Uciszała tych zuchwałych, co z nią się chcieli droczyć
Niektórzy chcieli ją przechytrzyć, a część walkę toczyć
Miała wielu przyjaciół, którzy się zgadzali
Ze szczerym uśmiechem serca przed nią otwierali
Takich ceniła, mocno otulała
A kiedy przyszła chwila, do siebie na herbatkę zabierała